Pobierz aplikację

Apple Store Google Pay

Lista rozdziałów

  1. Rozdział 101
  2. Rozdział 102
  3. Rozdział 103
  4. Rozdział 104
  5. Rozdział 105
  6. Rozdział 106
  7. Rozdział 107
  8. Rozdział 108
  9. Rozdział 109
  10. Rozdział 110
  11. Rozdział 111
  12. Rozdział 112
  13. Rozdział 113
  14. Rozdział 114
  15. Rozdział 115
  16. Rozdział 116
  17. Rozdział 117
  18. Rozdział 118
  19. Rozdział 119
  20. Rozdział 120
  21. Rozdział 121
  22. Rozdział 122
  23. Rozdział 123
  24. Rozdział 124
  25. Rozdział 125
  26. Rozdział 126
  27. Rozdział 127
  28. Rozdział 128
  29. Rozdział 129
  30. Rozdział 130
  31. Rozdział 131
  32. Rozdział 132
  33. Rozdział 133
  34. Rozdział 134
  35. Rozdział 135
  36. Rozdział 136
  37. Rozdział 137
  38. Rozdział 138
  39. Rozdział 139
  40. Rozdział 140
  41. Rozdział 141
  42. Rozdział 142
  43. Rozdział 143
  44. Rozdział 144
  45. Rozdział 145
  46. Rozdział 146
  47. Rozdział 147
  48. Rozdział 148
  49. Rozdział 149
  50. Rozdział 150

Rozdział 7

Wychodzimy z naszego budynku i przechodzimy przez dziedziniec do nowocześniejszego budynku z cegły, gdzie studenci zdają się przesączać ze wszystkich stron. Ludzie gapią się na mnie i widzę, jak odwracają się, by szeptać do siebie.

„Hej, piękna” – mówi głęboki głos zza nas i odwracam się akurat na czas, by zobaczyć, jak Dot zrywa się z nóg przez wysokiego mężczyznę z burzą sięgających ramion blond włosów. Zanim zdąży odpowiedzieć, podchodzi do niej inny mężczyzna. Ten jest niższy i ma ogoloną na styl wojskowy głowę. Obejmuje ją ramionami, odciągając od blondyna i całując ją w usta. Gapię się z otwartymi ustami na scenę przede mną, czekając, aż zacznie się walka lub aż Dot zaprotestuje, ale tak się nie dzieje.

„Postaw mnie” – chichocze Dot i wierci się w ramionach mężczyzny, dopóki jej nie puści. Poprawia ubranie i spogląda na mnie. „Sophia, to Marcus” – wskazuje na blondynkę, a to Cole” – klepie drugiego mężczyznę po ramieniu.

„Miło cię poznać” – uśmiecham się niezręcznie do Marcusa, zanim zwracam uwagę na to samo, co na Cole’a.

„Gdzie Joe i Max?” Dot pyta mężczyzn, którzy teraz idą obok nas.

„Przyszli wcześniej, żeby zająć nam stolik z przodu” – odpowiada Cole.

„Och, super” – Dot klaska w dłonie z zachwytu. „Stoliki z przodu są pierwsze w kolejce po dokładkę” – pochyla się bliżej i szepcze do mnie, gdy wchodzimy do dużej jadalni. Czuję, jak oczy wszystkich uczniów wpatrują się we mnie, a moje kroki chwieją się pod ciężarem powagi sytuacji, w jakiej się znajduję. Czuję się jak ryba wrzucona do akwarium z rekinami, gdy przypominam sobie słowa z książki, którą przeczytałam. To wszystko Szarzy, nadludzie z mocami, którzy mogą zrobić ze mną, co im się podoba, a ja nie byłabym w stanie ich powstrzymać. Jak ja tu przetrwam?

„Nie martw się, oni są po prostu ciekawi. Nie zdarza się często, że mamy nowych uczniów , zwłaszcza w naszym wieku. Większość ludzi tutaj dorastała razem” – zapewnia Dot, biorąc mnie pod rękę i prowadząc do dużego stołu. Sala nie jest tak imponująca, jak sobie wyobrażałam. Spodziewałam się Hogwartu, a zamiast tego jest to standardowa stołówka uniwersytecka.

„To jest twój nowy pupil?” – pyta przystojny, czarnoskóry mężczyzna o szokująco niebieskich oczach, wstając od stołu i biorąc Dot w ramiona, po czym całuje ją w czubek głowy.

„Tak, to jest Sophia. Sophia, to jest Joe” – przedstawia się Dot. Joe obdarza mnie uśmiechem o mocy 1000 megawatów i wyciąga rękę, żeby ją uścisnąć. Waham się, przypominając sobie, co się stało z Ethanem.

„Cześć” – macham na powitanie i szybko odwracam wzrok.

„Kochanie, przyniosłem ci mleczny koktajl” – przerywa jej bezczelnie wyglądający, ciemnowłosy mężczyzna, podając Dot butelkę truskawkowego koktajlu mlecznego.

„Wiesz, jak traktować dziewczynę” – zachwyca się Dot, stając na palcach, by pocałować go w policzek, po czym odwraca się do mnie. „To jest Maximus” – uśmiecha się do mnie.

„Max” – poprawia go, przewracając oczami i puszczając oko.

„Jestem Sophia” – uśmiecham się.

„A co mi kupiłeś, Max?” – pyta Cole, żartobliwie szturchając Maxa łokciem w żebra. Wszyscy czterej mężczyźni zaczynają się nawzajem drażnić i opowiadać sobie żarty.

„Przepraszam, mogą być trochę przesadzone, ale uwielbiam je” – mówi Dot z żalem, obserwując szamoczących się mężczyzn. „Kupmy coś do jedzenia” – dodaje, prowadząc mnie w stronę dużego lady z jedzeniem. Podaje mi tacę i talerz, bierze jedną dla siebie, zanim zacznie nakładać na nią jedzenie. Jedzenie jest rozłożone pod gorącymi blatami w formie bufetu samoobsługowego. Biorę kawałek pizzy z serem i frytki, gdy idziemy wzdłuż lady.

„Z którym z nich się spotykasz?” – pytam, zerkając na czterech mężczyzn, którzy teraz siedzą przy stole.

„Wszystkie” – uśmiecha się do mnie.

„Co?” – jęczę. „Jak ci się to udało?” – dodaję z chichotem. Biorę jabłko i butelkę soku i idę za Dot z powrotem do stołu.

„Tak tu robimy, rozejrzyj się uważnie” – śmieje się. Siadam obok niej, a mężczyźni wstają, żeby wziąć jedzenie. Rozglądając się po innych uczniach, zauważam wyraźne grupy składające się z jednej kobiety i maksymalnie pięciu mężczyzn przy każdym stole.

„Nasza populacja jest niewielka, a samice są rzadkie, więc tworzą się więzi partnerskie. Zwykle na jedną kobietę przypada czterech mężczyzn, ale czasami trzech lub pięciu” – wyjaśnia.

„A mężczyźni nie są zazdrośni i nie walczą?” – pytam, bo trudno mi w to wszystko uwierzyć.

„Czasami na początku, ale im się udaje. Nasze więzi nie są naszym wyborem. Jest kilka osób z naszego gatunku, które mają dar widzenia, potrafią wykryć bratnie dusze i dopasować je do siebie. Kiedy kobieta kończy 18 lat, widzący dusze kieruje ją do jej więzi”

„A czy ktoś ma wybór w tym wszystkim?” Z trudem powstrzymuję się od pogardy w głosie. To wydaje się brudne i jak wykorzystywanie.

„Oczywiście, że tak, niektórzy stawiają opór więzom, ale prawie zawsze w końcu ustępują. Niełatwo jest ignorować swoją bratnią duszę” – wzrusza ramionami. Ponownie rozglądam się po pokoju. Wszyscy wyglądają na szczęśliwych w swoich grupach. Potem moje oczy lądują na stole z tyłu. Przy tym stole siedzą sami mężczyźni i każdy z nich patrzy prosto na mnie.

„Kim oni są?” szepczę do Dot.

„To są ci niezwiązani, którzy oświadczyli, że nie mają żywej bratniej duszy w królestwie i pogodzili się z samotnym życiem. Właśnie dałeś im wszystkim drugą szansę” – mówi podekscytowana. Moje serce przyspiesza, gdy moje oczy spotykają się z oczami Jacka, przerażenie wypełnia mnie, gdy widzę diabła w jego oczach, gdy ponownie patrzy na mnie tym morderczym spojrzeniem.

تم النسخ بنجاح!