Rozdział 189
„Spójrz na nich, udają, że nie przeszkadza im, że ktoś spoza ich grupy więzi ją zapłodnił. Jakie to żałosne. Gdybym to był ja, odrzuciłbym ją i jej dziecko, nie ma mowy, żebym mógł wychować nieślubne dziecko” – słyszę, jak ktoś mówi i rozpoznaję głos. To ten sam facet, który próbował mnie zawstydzić pierwszego dnia tutaj, Matt, chyba tak się nazywał. Jack mnie puszcza, Ethan szybko wkracza, by zająć jego miejsce.
„Znów nazwij moje dziecko bękartem. Wyzywam cię, kurwa” – warczy Jack z wściekłością, a ja odwracam się, by zobaczyć Matta walczącego o oddech, podczas gdy Jack trzyma jego gardło w telekinetycznym uścisku. Mokra plama rozprzestrzenia się po nogawce spodni Matta, a kilka osób się śmieje. Jack rozluźnia uścisk z obrzydliwym szyderstwem. Po korytarzu zaczynają rozchodzić się syczące szepty i dostrzegam Liama, który kroczy w naszą stronę, z gniewem wypisanym na twarzy. Jest tak cholernie gorący.
„Co tu się, do cholery, dzieje?” – pyta Liam, a w pokoju zapada napięta cisza.