Rozdział 54: Wybuch błękitu, wybuch bieli
Luna chodziła od drzwi do drzwi i chodziła po podwórku, a w torbie miała coraz mniej pieniędzy, aż w końcu została tylko ostatnia rodzina.
Phoenix wyglądała na zawstydzoną, zatrzymała się i wyszeptała: „Siostro Chu, to dom Joyce. Wczoraj miałaś konflikt. Zapomnij o tym i nie idź tam”.
„To nie ma znaczenia. Podzieliłem to na cały kompleks. Ich rodzina nie może zostać pominięta, w przeciwnym razie ludzie będą mieli powód do obwiniania”.