Pobierz aplikację

Apple Store Google Pay

Lista rozdziałów

  1. Rozdział 201
  2. Rozdział 202
  3. Rozdział 203
  4. Rozdział 204
  5. Rozdział 205
  6. Rozdział 206
  7. Rozdział 207
  8. Rozdział 208
  9. Rozdział 209
  10. Rozdział 210
  11. Rozdział 211
  12. Rozdział 212
  13. Rozdział 213
  14. Rozdział 214
  15. Rozdział 215
  16. Rozdział 216
  17. Rozdział 217
  18. Rozdział 218
  19. Rozdział 219
  20. Rozdział 220
  21. Rozdział 221
  22. Rozdział 222
  23. Rozdział 223
  24. Rozdział 224
  25. Rozdział 225
  26. Rozdział 226
  27. Rozdział 227
  28. Rozdział 228
  29. Rozdział 229
  30. Rozdział 230
  31. Rozdział 231
  32. Rozdział 232
  33. Rozdział 233
  34. Rozdział 234
  35. Rozdział 235
  36. Rozdział 236
  37. Rozdział 237
  38. Rozdział 238
  39. Rozdział 239
  40. Rozdział 240
  41. Rozdział 241
  42. Rozdział 242
  43. Rozdział 243
  44. Rozdział 244
  45. Rozdział 245
  46. Rozdział 246
  47. Rozdział 247
  48. Rozdział 248
  49. Rozdział 249
  50. Rozdział 250

Rozdział 2

Przez następne kilka godzin obserwuję zegar w małym pokoju, w którym mnie zamknęli. Kilka godzin temu wypiłam wodę z mojego małego papierowego kubka i policzyłam każdą małą szparę, jaką znalazłam w otynkowanych ścianach, co najmniej dziesięć razy. Właśnie wtedy, gdy jestem na granicy całkowitego obłędu, odtwarzając w myślach to, co wydarzyło się z Jenną, drzwi się otwierają. Policjant, którego widziałam wcześniej w moim pokoju w akademiku, wchodzi i zajmuje miejsce naprzeciwko mnie przy stole.

„Przepraszam, że kazałem pani czekać, panno Banks” – mówi, kładąc na stole teczkę z papierami. Otwiera ją i zaczyna czytać w milczeniu. Sekundy mijają, a ja zaczynam się niepokoić na siedzeniu z powodu niezręcznej ciszy. Właśnie gdy otwieram usta, by przerwać ciszę, drzwi otwierają się ponownie i wchodzi wysoki mężczyzna w drogim garniturze z teczką. Mężczyzna patrzy na mnie oceniająco. Jest niezwykle przystojny i emanuje dominacją w sposób, który sprawia, że trudno na niego patrzeć.

„Czy to ona?” – mówi niemal prychając, szarpiąc brodą w moją stronę.

„Tak, proszę pana” – policjant kiwa głową, dając znak nowoprzybyłemu, aby usiadł obok niego. Zajmuje miejsce i czyta dokumenty, które wręcza mu policjant. Przyglądam się jego twarzy, gdy czyta. Jest jednym z tych facetów bez wieku. Jego poważne, bezkompromisowe zachowanie sprawia, że wygląda na dużo starszego, ale jego twarz jest młoda. Podejrzewam, że może mieć od dwudziestu do czterdziestu lat. Musi czuć, że na niego patrzę, gdy jego oczy przesuną się na moje nad papierem i wytrzymają moje spojrzenie. Wszystko we mnie krzyczy, abym odwrócił wzrok, przerwał kontakt wzrokowy, ale tego nie robię. Nie dam się zastraszyć jakiemuś zadufanemu detektywowi. Jego oczy stają się intensywne, a potem przysięgam, że widzę błysk uśmieszku, zanim uderzy dłonią w stół, przez co podskoczę ze strachu.

„Próbujesz rzucić mi wyzwanie, panno Banks?” – pyta głębszym głosem niż ten, którego użył wobec drugiego oficera.

„Próbujesz rzucić wyzwanie tobie?” Parskam śmiechem i unoszę brew, próbując zamaskować swoją postawą, jak bardzo mnie wystraszył.

„Sugeruję, żebyś nauczył się poddawać, i to szybko, bo tam, dokąd się wybierasz, ludzie nie będą tak tolerancyjni jak ja” – mówi, zamykając teczkę i wkładając ją do teczki, po czym odwraca się do oficera i kiwa głową. Serce wali mi w piersi, a panika mnie ogarnia, gdy patrzę, jak dwaj mężczyźni ściskają sobie dłonie. „Ja się nią zajmę” – mówi oficerowi zarozumiały detektyw.

„Nie” – udaje mi się wykrztusić. „Proszę, nie chciałem jej skrzywdzić. Nie mogę iść do więzienia. Nie mogę!... Czy nie mogę dostać adwokata?... Telefonu?” – błagam policjanta, gdy wychodzi z pokoju. Ponownie skupiam uwagę na mężczyźnie w garniturze. „Proszę pana, to był wypadek” – szlocham.

„Nie jesteśmy już tacy twardzi, co?” – uśmiecha się do mnie z politowaniem. „Chodźmy, panno Banks, mam bardzo napięty grafik i nie mam czasu na twoje łzy” – wzdycha i kieruje się w stronę drzwi. Siedzę, sparaliżowana strachem i szokiem. „Masz dwie sekundy, żeby za mną pójść, w przeciwnym razie zostawię cię tutaj i pozwolę policji wsadzić cię do więzienia” – warczy.

„Czekaj, co?” – jęczę i odwracam się, żeby na niego spojrzeć. Wskazuje na otwarte drzwi, w których stoi, a ja, nie zastanawiając się zbyt długo, podrywam się na nogi i biegnę do niego.

„Tak właśnie myślałem” – słyszę, jak mówi pod nosem. Idzie korytarzem dużymi krokami, za którymi trudno mi nadążyć.

„Dokąd jedziemy?” szepczę do niego, gdy mijamy policjantów, którzy najwyraźniej nie zwracają na nas uwagi. Ignoruje mnie jak chamski dupek, którym jest, i nawet na mnie nie patrzy, dopóki nie dotrzemy do windy. Naciska przycisk i odwraca się do mnie, podczas gdy czekamy, aż drzwi się otworzą.

„Powiedz mi, panno Banks, czy jesteś podatna na ataki paniki?” pyta.

„Co?” odpowiadam, trochę zaskoczona całą tą sytuacją.

„W twoich aktach jest napisane, że zemdlałaś na skutek podejrzenia ataku paniki na miejscu zdarzenia, a teraz wygląda na to, że jesteś na skraju kolejnego ataku paniki. Więc o co pytam, mała dziewczynko, czy będę musiał trzymać cię za rękę przez całą naszą podróż?” – sarkastycznie odpowiada. Na jego słowa we mnie wzbiera gniew.

„Cóż, przepraszam, panie Idealny, miałam piekielny dzień, więc wybacz mi, jeśli jestem trochę zdenerwowana!” syczę do niego, krzyżując ramiona, żeby dać mu znać, jaki ze mnie twardziel. Rzuca mi kolejny z tych ledwo widocznych uśmieszków i kiwa głową, jakby wyrażając aprobatę. W tym momencie winda dzwoni, sygnalizując otwarcie drzwi, a on wchodzi do środka bez słowa. Podążam za tym obślizgłym dupkiem i staję obok niego. Patrzę, jak drzwi się zamykają, z dziwnym poczuciem, że zamykają moje stare życie.

„Collins” – mówi, wyrywając mnie z moich dziwnych myśli. Odwracam się, by rzucić mu pytające spojrzenie. „To pan Collins” – mówi ledwo słyszalnym szeptem, podchodząc niebezpiecznie blisko i patrząc na mnie. Tak blisko, że gdy biorę oddech, moja klatka piersiowa dotyka jego. Powietrze nagle wydaje się naładowane, gdy patrzę w oczy pana Collinsa. Ramię trzymające teczkę oplata moje plecy, a on przyciąga mnie do swojej klatki piersiowej, sprawiając, że łapię oddech. Cholera, ten facet jest gorący. Podnosi drugą rękę i delikatnie głaszcze mnie po policzku z sekretnym uśmiechem, a następnie w mgnieniu oka mocno chwyta mnie za brodę. „Śpij” – żąda, jego oczy błyskają na niebiesko, gdy mówi. Moją ostatnią myślą, zanim moje ciało się wyłączy, jest to, że kopnę tego palanta w jaja, gdy tylko nadarzy się okazja.

تم النسخ بنجاح!