Pobierz aplikację

Apple Store Google Pay

Lista rozdziałów

  1. Rozdział 51
  2. Rozdział 52
  3. Rozdział 53
  4. Rozdział 54
  5. Rozdział 55
  6. Rozdział 56
  7. Rozdział 57
  8. Rozdział 58
  9. Rozdział 59
  10. Rozdział 60
  11. Rozdział 61
  12. Rozdział 62
  13. Rozdział 63
  14. Rozdział 64
  15. Rozdział 65
  16. Rozdział 66
  17. Rozdział 67
  18. Rozdział 68
  19. Rozdział 69
  20. Rozdział 70
  21. Rozdział 71
  22. Rozdział 72
  23. Rozdział 73
  24. Rozdział 74
  25. Rozdział 75
  26. Rozdział 76
  27. Rozdział 77
  28. Rozdział 78
  29. Rozdział 79
  30. Rozdział 80
  31. Rozdział 81
  32. Rozdział 82
  33. Rozdział 83
  34. Rozdział 84
  35. Rozdział 85
  36. Rozdział 86
  37. Rozdział 87
  38. Rozdział 88
  39. Rozdział 89
  40. Rozdział 90
  41. Rozdział 91
  42. Rozdział 92
  43. Rozdział 93
  44. Rozdział 94
  45. Rozdział 95
  46. Rozdział 96
  47. Rozdział 97
  48. Rozdział 98
  49. Rozdział 99
  50. Rozdział 100

Rozdział 2

Przez następne kilka godzin obserwuję zegar w małym pokoju, w którym mnie zamknęli. Kilka godzin temu wypiłam wodę z mojego małego papierowego kubka i policzyłam każdą małą szparę, jaką znalazłam w otynkowanych ścianach, co najmniej dziesięć razy. Właśnie wtedy, gdy jestem na granicy całkowitego obłędu, odtwarzając w myślach to, co wydarzyło się z Jenną, drzwi się otwierają. Policjant, którego widziałam wcześniej w moim pokoju w akademiku, wchodzi i zajmuje miejsce naprzeciwko mnie przy stole.

„Przepraszam, że kazałem pani czekać, panno Banks” – mówi, kładąc na stole teczkę z papierami. Otwiera ją i zaczyna czytać w milczeniu. Sekundy mijają, a ja zaczynam się niepokoić na siedzeniu z powodu niezręcznej ciszy. Właśnie gdy otwieram usta, by przerwać ciszę, drzwi otwierają się ponownie i wchodzi wysoki mężczyzna w drogim garniturze z teczką. Mężczyzna patrzy na mnie oceniająco. Jest niezwykle przystojny i emanuje dominacją w sposób, który sprawia, że trudno na niego patrzeć.

„Czy to ona?” – mówi niemal prychając, szarpiąc brodą w moją stronę.

„Tak, proszę pana” – policjant kiwa głową, dając znak nowoprzybyłemu, aby usiadł obok niego. Zajmuje miejsce i czyta dokumenty, które wręcza mu policjant. Przyglądam się jego twarzy, gdy czyta. Jest jednym z tych facetów bez wieku. Jego poważne, bezkompromisowe zachowanie sprawia, że wygląda na dużo starszego, ale jego twarz jest młoda. Podejrzewam, że może mieć od dwudziestu do czterdziestu lat. Musi czuć, że na niego patrzę, gdy jego oczy przesuną się na moje nad papierem i wytrzymają moje spojrzenie. Wszystko we mnie krzyczy, abym odwrócił wzrok, przerwał kontakt wzrokowy, ale tego nie robię. Nie dam się zastraszyć jakiemuś zadufanemu detektywowi. Jego oczy stają się intensywne, a potem przysięgam, że widzę błysk uśmieszku, zanim uderzy dłonią w stół, przez co podskoczę ze strachu.

„Próbujesz rzucić mi wyzwanie, panno Banks?” – pyta głębszym głosem niż ten, którego użył wobec drugiego oficera.

„Próbujesz rzucić wyzwanie tobie?” Parskam śmiechem i unoszę brew, próbując zamaskować swoją postawą, jak bardzo mnie wystraszył.

„Sugeruję, żebyś nauczył się poddawać, i to szybko, bo tam, dokąd się wybierasz, ludzie nie będą tak tolerancyjni jak ja” – mówi, zamykając teczkę i wkładając ją do teczki, po czym odwraca się do oficera i kiwa głową. Serce wali mi w piersi, a panika mnie ogarnia, gdy patrzę, jak dwaj mężczyźni ściskają sobie dłonie. „Ja się nią zajmę” – mówi oficerowi zarozumiały detektyw.

„Nie” – udaje mi się wykrztusić. „Proszę, nie chciałem jej skrzywdzić. Nie mogę iść do więzienia. Nie mogę!... Czy nie mogę dostać adwokata?... Telefonu?” – błagam policjanta, gdy wychodzi z pokoju. Ponownie skupiam uwagę na mężczyźnie w garniturze. „Proszę pana, to był wypadek” – szlocham.

„Nie jesteśmy już tacy twardzi, co?” – uśmiecha się do mnie z politowaniem. „Chodźmy, panno Banks, mam bardzo napięty grafik i nie mam czasu na twoje łzy” – wzdycha i kieruje się w stronę drzwi. Siedzę, sparaliżowana strachem i szokiem. „Masz dwie sekundy, żeby za mną pójść, w przeciwnym razie zostawię cię tutaj i pozwolę policji wsadzić cię do więzienia” – warczy.

„Czekaj, co?” – jęczę i odwracam się, żeby na niego spojrzeć. Wskazuje na otwarte drzwi, w których stoi, a ja, nie zastanawiając się zbyt długo, podrywam się na nogi i biegnę do niego.

„Tak właśnie myślałem” – słyszę, jak mówi pod nosem. Idzie korytarzem dużymi krokami, za którymi trudno mi nadążyć.

„Dokąd jedziemy?” szepczę do niego, gdy mijamy policjantów, którzy najwyraźniej nie zwracają na nas uwagi. Ignoruje mnie jak chamski dupek, którym jest, i nawet na mnie nie patrzy, dopóki nie dotrzemy do windy. Naciska przycisk i odwraca się do mnie, podczas gdy czekamy, aż drzwi się otworzą.

„Powiedz mi, panno Banks, czy jesteś podatna na ataki paniki?” pyta.

„Co?” odpowiadam, trochę zaskoczona całą tą sytuacją.

„W twoich aktach jest napisane, że zemdlałaś na skutek podejrzenia ataku paniki na miejscu zdarzenia, a teraz wygląda na to, że jesteś na skraju kolejnego ataku paniki. Więc o co pytam, mała dziewczynko, czy będę musiał trzymać cię za rękę przez całą naszą podróż?” – sarkastycznie odpowiada. Na jego słowa we mnie wzbiera gniew.

„Cóż, przepraszam, panie Idealny, miałam piekielny dzień, więc wybacz mi, jeśli jestem trochę zdenerwowana!” syczę do niego, krzyżując ramiona, żeby dać mu znać, jaki ze mnie twardziel. Rzuca mi kolejny z tych ledwo widocznych uśmieszków i kiwa głową, jakby wyrażając aprobatę. W tym momencie winda dzwoni, sygnalizując otwarcie drzwi, a on wchodzi do środka bez słowa. Podążam za tym obślizgłym dupkiem i staję obok niego. Patrzę, jak drzwi się zamykają, z dziwnym poczuciem, że zamykają moje stare życie.

„Collins” – mówi, wyrywając mnie z moich dziwnych myśli. Odwracam się, by rzucić mu pytające spojrzenie. „To pan Collins” – mówi ledwo słyszalnym szeptem, podchodząc niebezpiecznie blisko i patrząc na mnie. Tak blisko, że gdy biorę oddech, moja klatka piersiowa dotyka jego. Powietrze nagle wydaje się naładowane, gdy patrzę w oczy pana Collinsa. Ramię trzymające teczkę oplata moje plecy, a on przyciąga mnie do swojej klatki piersiowej, sprawiając, że łapię oddech. Cholera, ten facet jest gorący. Podnosi drugą rękę i delikatnie głaszcze mnie po policzku z sekretnym uśmiechem, a następnie w mgnieniu oka mocno chwyta mnie za brodę. „Śpij” – żąda, jego oczy błyskają na niebiesko, gdy mówi. Moją ostatnią myślą, zanim moje ciało się wyłączy, jest to, że kopnę tego palanta w jaja, gdy tylko nadarzy się okazja.

تم النسخ بنجاح!