Rozdział 119 Ochrona mojej rodziny
Chwilę później z ust Maxa wyleciał kawałek galaretki. Po kilku kaszlach jego oddech stopniowo wrócił do normy.
„Wszystko w porządku, Buddy. Wszystko w porządku.” Daniel spokojnie podał mu drinka. Wszyscy zamarli.
„Max się zakrztusił? Nie z powodu trucizny?” Emma mruknęła, stojąc nieruchomo za Danielem. W dłoni trzymała nóż. Była gotowa przebić dziurę w tchawicy Maxa, jeśli nie będzie mógł oddychać.