Rozdział 135
Koniec września w Jinovy był wciąż ciepły. Siedziałem w cieniu drzewa, wachlując się dłonią, czekając, aż mój nowy współlokator pójdzie ze mną do kawiarni. Wtedy usłyszałem, jak ktoś woła moje imię.
Odwróciłam się i zobaczyłam mężczyznę stojącego pod słońcem. Miał na sobie białą koszulę z ciemnymi paskami i szare spodnie. Uśmiechał się do mnie łagodnie.
Południowe słońce przebijało się przez liście, pozostawiając na jego twarzy plamy światła.