Rozdział 574 Lepiej nosić maskę wychodząc
Zmarszczka na czole Stanleya pojawiła się, gdy zajrzał w wylot alejki. Jedyna latarnia uliczna rzucała mdły blask, ledwo oświetlając scenę przed nim: trzy lub cztery potężne postacie otaczające szczupłą dziewczynę.
Gardłowy chichot rozbrzmiał w zaśmieconej alejce. „Zagubiona, mała damo? Zupełnie sama o tej porze? Niebezpiecznie tutaj, prawda? Może dotrzymamy ci towarzystwa”.
Głos dziewczyny, choć drżący, brzmiał buntowniczo. „Odejdź ode mnie! Albo zadzwonię na policję!”