Rozdział 51
Wychodzę na zewnątrz i się przestawiam. Bez względu na to, ile razy się przestawiam. Nigdy nie przyzwyczaję się do bólu, który towarzyszy łamaniu moich kości, gdy się przestawiają.
Zaciskam zęby, by stawić czoła nawałnicy bólu i po kilku minutach jestem na nogach. Moje ubrania leżą na podłodze w strzępach. Nie tracę czasu i uciekam. Boję się, że Alvin mnie złapie i wtedy będzie piekło do zapłaty.
Jego dom znajdował się na dużym kawałku ziemi otoczonym drzewami. Przez duży mam na myśli akry ziemi. Biorąc pod uwagę, że był alfą, rozumiem, dlaczego potrzebował aż tyle ziemi.