Rozdział 265
Jej uroda przerosła jego oczekiwania. Zawsze była zimna, niemal bez wyrazu przez większość czasu, kiedy ją znał. Jedynymi chwilami, kiedy widział uśmiech na jej twarzy, były te, kiedy była z jego matką. To był rodzaj uśmiechu, który można zobaczyć u nastoletnich dziewcząt, słodki i niewinny. Widział też, jak Sabrina cały czas dystansowała się od wszystkich, jakby nie należała do tego miejsca, ale nigdy nie widział jej w tak leniwym zachowaniu i był zaskoczony, jak bardzo ją to uwodzicielsko uczyniło.
„Jak wyglądam?” Sabrina zapytała swobodnie. Bez względu na to, jak ciężkie było życie, kiedy dorastała, nigdy nie wyobrażała sobie, że pewnego dnia będzie zarabiać na życie, będąc zabawką dla mężczyzn. Nawet kiedy była uwięziona przez dwa lata w więzieniu, nigdy nie poddała się życiu. Ciężko pracowała i studiowała architekturę pod skrzydłami ciotki Grace i często marzyła o znalezieniu pracy projektantki, kiedy została zwolniona, aby związać koniec z końcem dla matki i siebie. W swojej małej fantazji znalazłaby nawet chłopaka, który by ją kochał i żył długo i szczęśliwie. Ale sprawy nigdy nie potoczyły się tak, jak sobie wyobrażała. Być może jej los był zawsze przesądzony, odkąd tamtej nocy Lincoln Lynn ją wyciągnął, tylko po to, by Sebastian pozbawił ją dziewictwa. Jeśli miała być zabawką, to równie dobrze mogła odgrywać tę rolę.
„Jak wyglądam?” zapytała ponownie, z oczami jak u łani.