Rozdział 145 Co za żart
Henry nigdy nie wyobrażał sobie, że Sophia będzie go traktować z taką obojętnością. W końcu to on był mężczyzną, który dał jej życie. Jednak stało się boleśnie jasne, że nie mógł polegać na Sophii.
Uświadomił sobie, że jedyną osobą, na której naprawdę może polegać, jest nowonarodzone dziecko.
Obok niego Olivia, której ciało drżało z zimna, doskonale rozumiała myśli Henry'ego po latach bycia razem. Podsycała jego narastającą niechęć i zauważyła: „Sophia jest naprawdę bezwzględna. Zrozumiałe jest, że może mnie lekceważyć, skoro nie jestem jej prawdziwą matką. Ale ty jesteś jej ojcem. Powinna przynajmniej rozważyć rozmowę z tobą dla dobra dziecka. Jak może być tak bezduszna? Z drugiej strony, ci w biznesie często nie okazują litości. Pamiętasz, jak traktowała cię jej matka? Gdyby nie umarła tak niespodziewanie, prawdopodobnie nie zobaczyłbyś ani grosza z majątku rodziny Harperów. A teraz Sophia jest taka sama. Jest obojętna na twoje cierpienie, zostawiając cię tu, byś zamarzł. Może ma nadzieję, że po prostu umrzesz, ułatwiając jej przejęcie majątku rodziny Harperów dla siebie”.