Rozdział 55
Punkt widzenia Avery'ego
Obudziłam się dziś rano, gdy mój kumpel trzymał mnie mocno. Nadal rozpływam się każdego ranka, gdy budzę się z jego ramionami wokół mnie. Zawsze czuję się bezpieczna i kochana ponad miarę. Sprawia, że czuję się tak cały czas, ale poranki są moimi ulubionymi.
Rozplątuję się, nie budząc go, i idę do łazienki, aby przygotować się do treningu. Wychodzę z sypialni, nie budząc go, i idę na naszą siłownię. Zaczynam się rozciągać i, po raz kolejny, gdy tylko zaczynam rozciągać się na podłodze, słyszę warczenie. Nawet na niego nie patrzę, gdy mówię: „Dzień dobry, Zolten”. Daniel mówi: „Nie zostawiłby mnie w spokoju”. Zaśmiałam się: „W porządku. Uwielbiam wiedzieć, że kocha patrzeć, jak ćwiczę”. Czuję, że Daniel podchodzi bliżej mnie, ale zatrzymuje się niedaleko mnie. Odwracam się i jest za mną, ubrany w szorty i nic więcej... wygląda absolutnie pysznie. Zaczyna się ze mną rozciągać. Rzucam mu podejrzliwe spojrzenie: „Co robisz?” Uśmiecha się i mówi: „Jeśli zamierzasz ćwiczyć rano, ja też powinienem. Oboje musimy być w formie”. Uśmiecham się: „Bardzo bym chciała. Dopóki ćwiczymy... nic więcej”. Powiedział: „Dokładnie tak myślę”. Powiedziałam: „Powinieneś się trochę bardziej rozciągać. Nie mogę pozwolić, żebyś naciągnął mięsień”. Zachichotał i powiedział: „Czy mój mały kumpel próbuje mnie rozproszyć?” Szeroko otworzyłam oczy i przybrałam niewinny wyraz twarzy: „Kto ja? Nie ma mowy. Dzisiaj mam dzień na brzuch. Nie mogę tego przegapić”.