Rozdział 6 Kuj żelazo, póki gorące
Linda spojrzała na swoją dłoń, wstała i zgasiła papierosa. „Jesteś taka odważna, mała suko, naprawdę myślisz, że tak łatwo się z nim zadziera?”
Julia powiedziała, zmieniając ubranie: „Muszę kuć żelazo, póki gorące i wrócić, żeby go znaleźć”.
Linda westchnęła. „Wchodzisz w pułapkę”.
Dwadzieścia minut później Julia ponownie stanęła w drzwiach klubu.
W pokoju bilardowym na najwyższym piętrze kilku mężczyzn grało w bilard przy stole, a atmosfera była cicha.
W pewnym momencie drzwi zostały otwarte, a portier cicho wszedł i zameldował Easonowi cichym głosem: „Eason, za drzwiami stoi jakaś kobieta. Powiedziała, że chce się z tobą zobaczyć. Ma twoją osobistą rzecz”.
Wysoki mężczyzna stojący obok Easona nazywał się Leo . Natychmiast odwrócił głowę, słysząc głos i znacząco zażartował: „Aż tak nieostrożnie?”
Eason opuścił wzrok, spojrzał na rękawy koszuli i rzekł chłodno: „Nie”.
Portier odwrócił się w odpowiedzi.
„Nie, jesteśmy już tak blisko, dlaczego jesteś taki bezduszny? Jest tak zimno, dziewczyna jest tutaj, po prostu poproś ją, żeby weszła i się rozgrzała”.
Leo uśmiechnął się i rozkazał portierowi: „Nie słuchaj go, wprowadź tę osobę”.
Kiedy Julia ponownie stanęła w drzwiach pokoju bilardowego, pomyślała, że spotka się z Easonem sama. Jednak gdy drzwi się otworzyły, jej wzrok zamarł. W środku znajdowało się ponad dwadzieścia kobiet i mężczyzn.
Jej wzrok szybko powędrował w stronę Easona, od strony mężczyzn siedzących przy stole bilardowym. Stał tyłem do drzwi, trzymając kij bilardowy w jednej ręce i papierosa w drugiej. Wyglądał na zrelaksowanego.
Julia zawołała z szacunkiem „ Eason” i czekała w ciszy, aż się odwróci.
Eason nie obejrzał się za nią, ale uwaga wszystkich stopniowo skupiła się na niej.
Julia poprawiła makijaż w drodze tutaj. Jej niewinny wygląd podkreślał makijaż, który dodawał jej jeszcze większego uroku.
W jej twarzy niewinność i seksapil idealnie się ze sobą łączą. Nie tylko jest piękny, ale im dłużej na niego patrzysz, tym bardziej wydaje się atrakcyjny. Gdy raz na nie spojrzysz, nie będziesz mógł oderwać wzroku.
Jednak minęło pięć sekund, a Eason nawet nie odwrócił głowy w jej stronę. W powietrzu zapadła niezręczna, martwa cisza.
Julia podeszła bliżej, stanęła za nim i powiedziała cicho: „Eason, twoje spinki do mankietów spadły na mnie wcześniej i pobiegłam z powrotem, żeby ci je zwrócić”.
Gdy głos ucichł, w ogromnej sali bilardowej nadal panowała cisza, słychać było jedynie dźwięk kija i uderzających o siebie bil.
Julia miała zamiar zrobić kolejny krok do przodu, gdy usłyszała znajomy głęboki męski głos dochodzący z przodu: „Odłóż swoje rzeczy”.
Sugeruje to, że ludzie powinni wyjść.
Julia wzięła głęboki oddech, spojrzała na obojętne plecy mężczyzny i kontynuowała: „Chciałabym cię również osobiście przeprosić. Nie miałam zamiaru kłamać ci dziś wieczorem. Miałam swoje własne powody. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Jeśli jesteś naprawdę wściekły, możesz robić, co chcesz. Zrobię, co chcesz”.
Obecni ludzie nie zrozumieli znaczenia jej słów, ale ostatnie zdanie: „To zależy od ciebie, jak sobie życzysz”, wypowiedziane przez piękną kobietę, pobudziło wiele wyobraźni.
Powietrze wokół niej wzbierało i nagrzewało się, ale jedyną reakcją, jaką słyszała, były sporadyczne, ostre dźwięki dochodzące ze stołu.
Eason pochylił się i trafił hole-in-one. Wyrzucił ze stołu wszystkie kule i na koniec zwrócił się w jej stronę, patrząc jej w twarz.
Twarz Julii pokryła się rumieńcem, a jej rzęsy przypominające piórka lekko zadrżały.
Lekko otworzył usta. „Wynoś się stąd”.
Źrenice Julii zadrżały, a jej policzki momentalnie zrobiły się gorące.
Po pięciu sekundach oszołomienia zaczęła rozpinać ubranie.
Miała na sobie czarny kaszmirowy płaszcz ze stojącym kołnierzem, który ciasno zakrywał jej szyję, ale jej dwie szczupłe nogi były gołe i wystawały spod rąbka płaszcza. Nie sposób było oprzeć się wrażeniu, że ma na sobie coś pod ubraniem.
Wiele kobiet na przestrzeni lat rzucało się na Easona , ale Julia była pierwszą, która zdjęła ubranie i rzuciła się na niego publicznie .
Oczy obecnych mężczyzn rozszerzyły się.