Rozdział 217
„I wyglądasz ślicznie, jak zawsze. Podoba mi się to.” Spojrzał na mnie od góry do dołu, jednocześnie narzucając na siebie ciemnoniebieską marynarkę, która dopełniała jego garnitur.
„Dzięki. Dostałam ją wczoraj”. Wygładziłam tkaninę mojej nowej, miękkiej i elastycznej różowej sukienki. Była wygodniejsza niż cokolwiek innego, co nosiłam od jakiegoś czasu. Mia wykonała dobrą robotę, pomagając mi znaleźć przyzwoicie ładne i pochlebne ubrania ciążowe.
Max i ja siedzieliśmy do późna, idąc jeszcze kilka rundek do łóżka po tym, jak się zdrzemnąłem i coś zjadłem. Rano drzemaliśmy leniwie w swoich ramionach, aż do momentu, gdy musieliśmy wstać.