Rozdział 540
Palmy zygzakowały, niektóre z nich wygięte pod dziwnymi kątami. Jedna nawet wyglądała, jakby rosła na boki przez jakiś czas, zanim wygięła się z powrotem do góry.
Siedział tam, na bocznej części drzewa, Nicholas. Dokładnie tam, gdzie Julian powiedział, że będzie.
„Piper?” – zawołał.