Rozdział 697
Położyłem głowę na ramieniu mojego biednego rannego towarzysza i pozwoliłem mu odprowadzić się do naszego pokoju.
Teraz, w zimnym świetle poranka, budzę się przed Sinclairem i poświęcam chwilę, by przyjrzeć mu się, gdy śpi. Oparzenia na jego ciele ograniczały się głównie do skóry, która nie była zakryta ubraniem, i szybko spoglądam na jego twarz, ramiona i dłonie, ciesząc się, że chociaż są tam delikatne różowe plamki, skóra jest błyszcząca i napięta, wygląda znacznie lepiej niż wczoraj.
Wzdycham z ulgą i zsuwam stopy z łóżka, by zwrócić się do Rafe'a, który właśnie zaczyna się wiercić w swoim prowizorycznym łóżeczku.