Pobierz aplikację

Apple Store Google Pay

Lista rozdziałów

  1. Rozdział 51
  2. Rozdział 52
  3. Rozdział 53
  4. Rozdział 54
  5. Rozdział 55
  6. Rozdział 56
  7. Rozdział 57
  8. Rozdział 58
  9. Rozdział 59
  10. Rozdział 60
  11. Rozdział 61
  12. Rozdział 62
  13. Rozdział 63
  14. Rozdział 64
  15. Rozdział 65
  16. Rozdział 66
  17. Rozdział 67
  18. Rozdział 68
  19. Rozdział 69
  20. Rozdział 70
  21. Rozdział 71
  22. Rozdział 72
  23. Rozdział 73
  24. Rozdział 74
  25. Rozdział 75
  26. Rozdział 76
  27. Rozdział 77
  28. Rozdział 78
  29. Rozdział 79
  30. Rozdział 80
  31. Rozdział 81
  32. Rozdział 82
  33. Rozdział 83
  34. Rozdział 84
  35. Rozdział 85
  36. Rozdział 86
  37. Rozdział 87
  38. Rozdział 88
  39. Rozdział 89
  40. Rozdział 90
  41. Rozdział 91
  42. Rozdział 92
  43. Rozdział 93
  44. Rozdział 94
  45. Rozdział 95
  46. Rozdział 96
  47. Rozdział 97
  48. Rozdział 98
  49. Rozdział 99
  50. Rozdział 100

Rozdział 7

Audrey

Podszedłem powoli do biura Edwina, próbując zebrać siły na to, co czekało na mnie w środku. Zamknięte drzwi jego biura wydawały się jeszcze większe i bardziej imponujące, gdy stałem przed nimi, powoli wyciągając rękę, by zapukać,

Zanim zapukałem, moja ręka opadła wzdłuż ciała.

„Weź się w garść, Audrey” – mruknęłam do siebie, potrząsając głową. Wyprostowałam ramiona i wzięłam głęboki oddech przez nos, a następnie wypuściłam powietrze przez usta.

Byłoby dobrze. Po prostu dobrze...

„Wejdź, Audrey. Zrelaksuj się.”

Odwróciłam się gwałtownie na dźwięk tego aż nazbyt znajomego głosu. Nikt inny, tylko Edwin kroczył korytarzem, jego czarne włosy były teraz rozpuszczone z węzła i kaskadowo opadały na ramiona. W jednej ręce trzymał filiżankę kawy, a w drugiej papierową torbę, którą rozpoznałam z lokalnej piekarni.

W duchu przeklęłam samą siebie, gdy moje serce zdawało się ustępować. Jakby ten dzień nie mógł być gorszy, starszy profesor, który odebrał mi dziewictwo, właśnie zobaczył, jak wygłaszam do siebie przemowę motywacyjną tuż przed jego gabinetem.

„Och... Profesorze Brooksie” – wyjąkałam najbardziej obojętnym tonem, na jaki mnie było stać, odsuwając się, by mógł otworzyć drzwi. „Myślałam, że już tu byłeś”.

„Myślałem, że powiedziałem ci, żebyś nazywał mnie Edwin”. Od niechcenia wcisnął mi kawę w dłoń, milcząco mówiąc, żebym mu ją przytrzymał, podczas gdy on wyłowił klucze z mojej kieszeni. Wziąłem kawę i poczułem, jak moje paznokcie bezlitośnie wbijają się w tekturę, gdy na niego patrzyłem.

Zrelaksuj się, Audrey. Po prostu zrelaksuj się...

„Przepraszam” – powiedziałem. „Edwin”.

Gdy już otworzył drzwi, Edwin obdarzył mnie uprzejmym, choć cienkim uśmiechem zza ramienia i zabrał kawę. Wchodząc, pchnął drzwi trochę szerzej nogą, przypominając mi aż za bardzo moment, gdy wyniósł mnie z baru wczoraj wieczorem.

„Idziesz?” zawołał przez ramię.

Przełknęłam ślinę i pobiegłam za nim, zauważając małe kartonowe pudełka po biurze, porozrzucane po podłodze i biurku, co wskazywało, że dopiero co wniósł swoje rzeczy. Półki były jednak już zapełnione starymi podręcznikami i innymi rzeczami, które prawdopodobnie należały do poprzednich profesorów, którzy zajmowali to biuro i nie mieli ochoty ich zabierać.

Podczas gdy Edwin zajmował się urządzaniem, ja rozejrzałem się po biurze. Wszystko, żeby tylko na niego nie patrzeć, naprawdę.

„Przepraszam za bałagan” – powiedział. „Zazwyczaj jestem bardziej zorganizowany, ale dopiero co się tu wprowadziłem”.

Zdołałam wzruszyć ramionami, myśląc o jego mieszkaniu, które nie było zbyt uporządkowane, jeśli mam być szczera. Przypomniałam sobie stosy książek i innych rzeczy porozrzucanych dookoła, połowę prania, które nie trafiło do kosza, a jego przybory do golenia leżały rozłożone na umywalce w łazience.

„Ty też właśnie wprowadziłeś się do swojego mieszkania?” – wyrzuciłem z siebie bez zastanowienia.

Moje własne oczy rozszerzyły się, gdy tylko wypowiedziałem te słowa. Otworzyłem usta, żeby przeprosić, powiedzieć, że nie to miałem na myśli, ale Edwin przerwał mi prychnięciem.

„W pewnym sensie” – przyznał. „To nie jest moje główne miejsce zamieszkania. Bardziej... kawalerskie mieszkanie, jeśli wolisz”.

Zbladłam na jego opis. Kawalerka. Czy byłam jedną z wielu kobiet wchodzących i wychodzących stamtąd?

Zanim jednak zdążyłem to powiedzieć, odchrząknął. „Więc” – powiedział, siadając na krześle i wyciągając kanapkę z papierowej torby. „Jeśli chodzi o asystenturę dydaktyczną... Oczekuję, że będziesz oceniać prace zgodnie z moją rubryką, którą wysłałem na twój adres e-mail. Wysłałem ci również wytyczne dotyczące zachowania studentów, a jeśli ich nie zastosują, twoim zadaniem będzie sporządzenie raportów o niewłaściwym zachowaniu dla dziekana...”

Kiedy mówił, poczułem, że moje ramiona trochę się rozluźniają. Więc jednak mówił tylko o asystentu nauczyciela, co było ogromną ulgą.

Ale to było zaledwie kilka minut po rozpoczęciu wykładu, kiedy to się stało: mój żołądek zaburczał. Głośno.

Natychmiast moja ręka powędrowała na brzuch, by stłumić dźwięk. „Przepraszam bardzo” – powiedziałam z nerwowym śmiechem. „Byłam tak zajęta, że jeszcze nic dzisiaj nie jadłam”.

„Ty jeszcze nie jadłaś?” Edwin przerwał, odkładając kanapkę i sprawdzając zegarek. „Jest piąta po południu. Nie powinnaś biegać cały dzień na pusto”.

Wzruszyłem ramionami. „Po prostu zapomniałem, to wszystko”.

Edwin westchnął, podniósł otwieracz do listów i zaczął kroić kanapkę. Patrzyłem szeroko otwartymi oczami, jak wyciągnął do mnie nie zjedzoną połowę. „Masz. Jedz”.

„Nie, doceniam to, ale nie mogłem-”

„Jedz” – rozkazał.

Może nie byłem wilkołakiem, ale na pewno wiedziałem, kiedy Alfa nie znosi sprzeciwu. A poza tym byłem głodny. Więc z drżącym uśmiechem i równie drżącą ręką wziąłem kanapkę. „Dziękuję” – mruknąłem, biorąc kęs.

تم النسخ بنجاح!