Rozdział 465
Ale mimo okazjonalnych wpadek, dość szybko udało nam się wykorzenić prawie pięćdziesiąt procent skorumpowanych dyrektorów sierocińców i namierzyć wiele ofiar. Wciąż było wiele do zrobienia w kwestii finansowania i renowacji podupadłych sierocińców, ale to był początek.
A Edwin i ja... byliśmy szczęśliwi. Spełnieni, nawet. Stworzyliśmy dobry zespół i dobrze było zobaczyć pozytywną zmianę w naszym stadzie.
Było jasne i słoneczne piątkowe popołudnie, tuż pod koniec lata, gdy powietrze było przesiąknięte zapachem pierwszych jesiennych liści, a Edwin i ja siedzieliśmy w jego biurze w posiadłości. Postanowiliśmy odwiedzić posiadłość na tydzień, aby sprawdzić, co się dzieje i na chwilę oderwać się od miasta.