Rozdział 1105 Prawie wpadłem do morza
Kilka dni później, na najwyższym piętrze budynku Gibson Group, Queenie wyszła z pokoju socjalnego z parującą filiżanką kawy i zatrzymała się niedaleko biura dyrektora generalnego.
Było już po godzinach, a sekretariat był miastem duchów, z wyjątkiem niej. A biuro prezesa było jedynym, które wciąż było oświetlone.
Ostatnio Queenie próbowała — bezskutecznie — znaleźć chwilę na spędzenie czasu sam na sam z Albertem.