Rozdział 13
Chłodne poranne powietrze w połączeniu z rosą mokrą od potu na policzku wyrywa mnie ze snu. Przyciągam Kas bliżej piersi, żeby się nie przeziębiła. Trochę marudzi, gdy ją przenoszę, ale się nie budzi.
Mój mały śpioch. Nienawidzi wcześnie wstawać. Uśmiecham się, biorę głęboki oddech, wtulając nos w jej włosy. Jej świeży zapach deszczu i bzu miesza się z czymś jeszcze.
Błoto i odrobina krwi.