Rozdział 1960
Noc była czarna jak smoła, rozświetlana jedynie przez księżyc wysoko na niebie. Kiedy wrócili do willi, Justin wycofał się do swojego gabinetu. Bella stała przy oknie z włosami wciąż mokrymi po kąpieli, pogrążona w myślach. Rozważała słowa Granta, starannie analizując każde z nich. Intrygował ją głęboko.
Była dumna ze zrozumienia ludzi. Kiedy Christopher obsypywał ją pochlebstwami, łatwo przejrzała jego fasadę. Jednak u Granta nie wyczuła żadnej wrogości. Był delikatny i wyrafinowany, jak powiew świeżego powietrza. Jeszcze bardziej zaskakująca była jego gotowość do osobistego przetestowania leku dla Carrie. Nawet jeśli jego intencje nie były całkowicie czyste, stawka była tak wysoka.
Bella zmarszczyła brwi, a jej myśli krążyły w kółko. „Grant, kim ty naprawdę jesteś?”