Pobierz aplikację

Apple Store Google Pay

Lista rozdziałów

  1. Rozdział 51 Czy mogłaby zostać twoją żoną?
  2. Rozdział 52 Jak mogę ją chronić?
  3. Rozdział 53 Czy jesteś szalony?
  4. Rozdział 54 Naprawdę się nie poddajesz, prawda?
  5. Rozdział 55 Nie jestem tobą zainteresowany
  6. Rozdział 56 Oliviave, pozwól mi umrzeć
  7. Rozdział 57 Chodź ze mną
  8. Rozdział 58 To pułapka
  9. Rozdział 59 Jesteś bardziej bezwzględny niż się wydaje
  10. Rozdział 60 Pracuj ze mną
  11. Rozdział 61 On przychodzi
  12. Rozdział 62 Dlaczego? Czujesz teraz ból?
  13. Rozdział 63 O twarzy
  14. Rozdział 64 Musisz umrzeć
  15. Rozdział 65 Co powiesz na zawarcie umowy?
  16. Rozdział 66 Taki właśnie jestem
  17. Rozdział 67 Jeśli ta kobieta umiera
  18. Rozdział 68 Nie potrzebuję twojego współczucia.
  19. Rozdział 69 Maksymalnie jeden rok
  20. Rozdział 70 Dlaczego po prostu nie umrzesz?
  21. Rozdział 71 Czy ta krew jest prawdziwa?
  22. Rozdział 72 Wiadomości na bieżąco
  23. Rozdział 73 Jej życie nie jest nic warte
  24. Rozdział 74 Czy zabierzesz mnie stąd?
  25. Rozdział 75 Pułapka
  26. Rozdział 76 Depcząc swoją dumę w błocie
  27. Rozdział 77 Szansa na życie
  28. Rozdział 78 Będzie mnie błagał, żebym pozwolił ci mnie traktować
  29. Rozdział 79 Podejrzewasz mnie?
  30. Rozdział 80 Wszystko stało się jej winą
  31. Rozdział 81 Jesteś bezwzględny!
  32. Rozdział 82 Tak, mam coś do zrobienia
  33. Rozdział 83 Nie oliwij mnie
  34. Rozdział 84 Ma gorączkę
  35. Rozdział 85 Jego tęsknota i kara
  36. Rozdział 86 Pierwszy raz, kiedy opuściła gardę
  37. Rozdział 87 Jej słaby zapach
  38. Rozdział 88 Wydaje się, że przyszedłem w złym czasie
  39. Rozdział 89 Makarony Elizy
  40. Rozdział 90 Przestań flirtować
  41. Rozdział 91 Pomaganie innym po tym, jak zostali zagrani
  42. Rozdział 92 Myślałeś, że znów jestem Sarą
  43. Rozdział 93 Jak niesprawiedliwe
  44. Rozdział 94 On ją za bardzo lubi
  45. Rozdział 95 Nadal kłamię
  46. Rozdział 96 Przyjmowanie winy
  47. Rozdział 97 Ona nie jest moją żoną
  48. Rozdział 98 Zemsta Anthony'ego
  49. Rozdział 99 Ona nie jest aż tak ambitna
  50. Rozdział 100 Pewnego dnia tego pożałuje

Rozdział 7 Przestań udawać tutaj

"Zabij mnie, jeśli się odważysz."

Bardzo nienawidziła przebywania w zamknięciu, w więzieniu, gdyż sprawiało to, że czuła się duszna i rozpaczana.

William spojrzał na nią lodowato. Nagle wstał, podniósł jej zranioną kostkę i natychmiast wyjął z kieszeni butelkę z lekarstwem.

Zdając sobie sprawę, co zamierzał zrobić, Eliza szarpnęła nogą tak mocno, jak tylko mogła i prychnęła: „Przestań udawać”.

„Eliza Berker!” William zacisnął zęby i przeliterował jej imię, tak wściekły, że na jego czole pojawiły się żyły.

Eliza spojrzała na niego z szyderczym wyrazem twarzy. „Czy ty się po prostu nie boisz, że umrę z bólu i nie będziesz miał już okazji mnie torturować? Nie dam ci tej szansy.

„Cóż. Bardzo dobrze.” William skinął głową z szyderczym uśmiechem. Rzucił w nią butelką z lekarstwem. „Chcesz umrzeć, prawda? To możesz iść do piekła.”

Drzwi znów się zatrzasnęły. Eliza spojrzała na bałagan na podłodze z ironią i smutkiem w środku. „Skoro tak mnie nienawidzi, powinien był pozwolić mi tu gnić. Jego hipokryzja jest naprawdę śmieszna”.

W nocy Eliza kopała drzwi tak mocno, jak tylko mogła i krzyczała. Chciała, żeby William stracił sen i poczuł się zirytowany, żeby w końcu ją puścił. Mając ten pomysł w głowie, kopała jeszcze mocniej i krzyczała jeszcze głośniej.

Tymczasem w pokoju dziecięcym Benjamin zmarszczył brwi i powiedział: „Tata najwyraźniej traktuje tę kobietę inaczej. Może ma coś wspólnego z mamą. Zapytam ją jutro”.

Słysząc krzyk ducha, Amelia w strachu przytuliła ramię brata. „Ale mówią, że ta kobieta jest szalona. Czy naprawdę może być spokrewniona z mamą?”

„Dowiemy się jutro” – powiedział Benjamin.

Wczesnym rankiem następnego dnia kamerdyner rodziny trzymał dwójkę dzieci za ręce i ostrożnie mówił do Williama: „Panie, oboje odmawiają pójścia do przedszkola”.

William ugniatał czoło; nie spał w nocy, bo ta szalona kobieta krzyczała niemal całą noc. Spojrzał cierpliwie na swoje dwoje dzieci. „Dlaczego?”

Amelia bawiła się swoimi małymi paluszkami i powiedziała dziecięcym głosem: „Przedszkole codziennie robi tę samą grę. To wcale nie jest zabawne. Nie idę”.

Kiedy William spojrzał na Benjamina, Benjamin podniósł wzrok i powiedział chłodno: „Mogę zrobić wszystkie te zadania w przedszkolu, zanim nauczycielka w ogóle o nich wspomni. Po co mam chodzić do przedszkola? To dziecinne”.

William położył dłoń na czole, bo bolała go głowa. Mógł mieć wszystko po swojej myśli, ale nie mógł nic zrobić ze swoimi dwójką dzieci. Zwalczał irytację i powiedział uprzejmie: „Bez względu na to, jak łatwe są zadania domowe w przedszkolu lub jak nudne są gry, wy dwoje macie zaledwie pięć lat. Więc musicie chodzić do przedszkola”.

„Nie idę.” Amelia zmarszczyła brwi.

Upór na jej twarzy przypominał upór tej kobiety. Myśl o uporze tej kobiety wczoraj wieczorem sprawiła, że twarz Williama stała się ponura.

Wtedy przyszła pokojówka ze śniadaniem, a kamerdyner rodziny pośpiesznie powiedział: „Sir, lepiej się na nich nie gniewać. Śniadanie jest gotowe. Czy nie musisz później biec do biura? Nie pozwól, aby ta drobnostka wpłynęła na twoją pracę”.

William wziął głęboki oddech, najwyraźniej powstrzymując gniew. Następnie wziął dwie kanapki i szklankę mleka i polecił pokojówce, aby wysłała je na strych.

Oczy Benjamina przeskakiwały dookoła, a potem pospieszył do Williama. „Tato, Amelia nadal jest zła z powodu wczorajszego prześladowania. Proszę, pozwól nam zostać dzisiaj w domu”.

Gdy William to usłyszał, podświadomie spojrzał na Amelię i zobaczył jej naburmuszone usta i zaczerwienione oczy.

„Zawsze mówią, że nie mam mamy. Nie pójdę do przedszkola” – powiedziała Amelia.

William był na początku zły, ale kiedy zobaczył zbolałe spojrzenie Amelii, zrobiło mu się jej żal. Westchnął z rezygnacją i powiedział: „Okej. Zostań w domu i nigdzie nie idź. Wrócę dziś wcześniej”.

"Tak."

„Dziękuję, tato. Tata jest najlepszy.”

Amelia uśmiechnęła się, a wzrok Benjamina biegał dookoła, jakby nad czymś rozmyślał.

Gdy William wyszedł za drzwi, Benjamin przeprosił kamerdynera rodziny i zabrał Amelię na poddasze. Amelia była pełna ciekawości. „Benjamin, dlaczego tatuś trzymał tę damę na poddaszu?”

Benjamin pokręcił głową, ale czuł, że Eliza musi mieć jakieś niezwykłe powiązania z ich ojcem. Zaczął podejrzewać, że może być spokrewniona z ich matką. Benjamin podniecił się na samą myśl o tym.

Poddasze było rzadko używane. Amelia przekręciła klamkę, ale nie dało się jej otworzyć.

„Benjamin, drzwi są zamknięte. Nie możemy wejść”.

„Nie martw się. Mam sposób, żeby wejść” – powiedział Benjamin. Odsunął pokrywę nad otworem zamka i zobaczył zamek szyfrowy.

Amelia była zaskoczona. „Skąd wiesz, że te drzwi mają zamek szyfrowy?” Ale potem znów się rozczarowała. „Ale nie znamy kombinacji”.

Benjamin przechylił głowę i zastanowił się przez chwilę. „Spróbuję. Jeśli nie, zapytaj Richarda”.

„Nie sądzę, żeby Richard też wiedział”.

Amelia właśnie skończyła mówić, gdy usłyszała kliknięcie; zamek szyfrowy został otwarty. Spojrzała na Benjamina ze zdziwioną i adorującą twarzą. „Skąd znasz hasło? Imponujące”.

„Po prostu zgadłem.”

Kod, którego właśnie użył Benjamin, to 940207. Na początku nie wiedział, że to kod do drzwi, wiedział tylko, że widział ten ciąg cyfr w notesie ojca. Uważał, że ten ciąg cyfr powinien być czymś wyjątkowym, więc po prostu go wypróbował, nie spodziewając się, że otworzy drzwi.

Poddasze było ciemne, a William poprosił kogoś, żeby wczoraj wieczorem zabił deskami okno. Amelia była przestraszona i kurczowo trzymała się ramienia Benjamina. „Co powinniśmy zrobić, jeśli ta szalona kobieta nas uderzy?”

„Nie bój się. Będę cię chronić.”

„Kto to jest?”

Właśnie wtedy niski, drżący ryk przestraszył dwójkę dzieci. Benjamin zebrał się na odwagę i zaczął macać w ciemnościach w celu znalezienia włącznika światła na ścianie. Sięgnął po włącznik, włączył go, a poddasze natychmiast rozświetliło się jak w dzień.

Eliza podświadomie zasłoniła oczy dłonią, czekając, aż jej oczy się przyzwyczają, zanim powoli ją odsunęła. Wtedy zobaczyła dwójkę dzieci stojących niedaleko. Wyraz miłego zaskoczenia błysnął w oczach Benjamina, gdy zobaczył, jak wygląda Eliza.

تم النسخ بنجاح!