Pobierz aplikację

Apple Store Google Pay

Lista rozdziałów

  1. Rozdział 251
  2. Rozdział 252
  3. Rozdział 253
  4. Rozdział 254
  5. Rozdział 255
  6. Rozdział 256
  7. Rozdział 257
  8. Rozdział 258
  9. Rozdział 259
  10. Rozdział 260
  11. Rozdział 261
  12. Rozdział 262
  13. Rozdział 263
  14. Rozdział 264
  15. Rozdział 265
  16. Rozdział 266
  17. Rozdział 267
  18. Rozdział 268
  19. Rozdział 269
  20. Rozdział 270
  21. Rozdział 271
  22. Rozdział 272
  23. Rozdział 273
  24. Rozdział 274
  25. Rozdział 275
  26. Rozdział 276
  27. Rozdział 277
  28. Rozdział 278
  29. Rozdział 279
  30. Rozdział 280
  31. Rozdział 281
  32. Rozdział 282
  33. Rozdział 283
  34. Rozdział 284
  35. Rozdział 285
  36. Rozdział 286
  37. Rozdział 287
  38. Rozdział 288
  39. Rozdział 289
  40. Rozdział 290
  41. Rozdział 291
  42. Rozdział 292
  43. Rozdział 293
  44. Rozdział 294
  45. Rozdział 295
  46. Rozdział 296
  47. Rozdział 297
  48. Rozdział 298
  49. Rozdział 299
  50. Rozdział 300

Rozdział 3

Jednak nic nie mówi i odwraca się. Nie pozwoli, aby te zgorzkniałe kobiety stanęły między nią a jej najlepszą przyjaciółką. Są przyjaciółkami Carmeli i celowo się jej czepiają, ponieważ Carmela poświęciła się dla niej.

Nie ma możliwości, żeby się bronić.

Gdy idzie do łazienki, żeby załatwić moba, Edna wrzeszczy za nią: „Komu zostawiasz ten bałagan?! Najpierw zabierz odłamki! Ktoś może zrobić krzywdę, kurczę!”

Leila kiwa głową i klęka, by podnieść większe z nich panikującymi rękami. W tym momencie drzwi otwierają się po krótkim pukaniu, a Leila podnosi wzrok, trzymając odłamki w dłoni, tylko po to, by spotkać zimne oczy Alfy.

„Co robisz?” Zauważa Leilę i natychmiast na jego przystojnej twarzy pojawia się grymas.

„Alfa!” Carmela zeskakuje z łóżka i biegnie do Alfy, zarzucając mu ręce na szyję, jak wtedy, gdy byli dziećmi. „Czy mogę, proszę, proszę opuścić szpital już teraz? Proszę,”

Jej słodki ton wywołał lekki śmiech u Alfy, po czym poklepał ją po talii, by ją podniecić.

„Masz już dwadzieścia lat, a nadal zachowujesz się jak mała dziewczynka”.

„Powinnaś wiedzieć... to ty mnie rozpieszczałaś – auć!” Szeroki uśmiech Carmeli zostaje zastąpiony nagłym grymasem, gdy podnosi stopę z bólu.

„Uważaj!” Alpha Tatum bierze ją w ramiona, zauważając odłamki pozostawione na podłodze. Jego nieprzyjazne oczy rozglądają się dookoła i lądują na Leili.

Jej serce kurczy się ze strachu i przyspiesza czynność, wycierając podłogę dłonią, na wypadek gdyby któregoś nie trafiła, zostawiając przy tym kilka ran, które ją bolą, ale nie tak bardzo, jak widok jej męża niosącego inną kobietę w ramionach.

„Co się stało?!” Alfa pyta ponownie, tym razem wciąż zwrócony ku Leili, która potajemnie sprawdzała swoje dłonie.

„To nie jej wina...” Carmela nieśmiało pociąga Alphę Tatum za rękaw. A na jej słowa Alfa mruży oczy, rozumiejąc, że to Leila rozbiła kubek,

„Nie możesz do tego dostać mopa?” Długie, ostre brwi mężczyzny zmarszczyły się, „Co ci da czyszczenie potłuczonych szklanek gołymi rękami?!”

Potwierdzając stosunek Alfy do Lelli, przyjaciele Carmeli wymienili zadowolone spojrzenia.

„Carmi chciała tylko szklanki wody i była zbyt niecierpliwa, żeby podać jej kubek do ręki Carmiego!”

„Pocięła się, widząc, jak Carmi rani ją w stopę, tylko po to, żeby zwrócić twoją uwagę…”

„To wystarczy”. Dwa spokojne słowa Alfy i podłe dziewczyny zamknęły usta ze strachu. Nie mogą poradzić sobie z dominującą aurą Alfy.

Oczy Leili napełniły się łzami. Znów go zawstydziła. Nie urodziła się, by być Luną, jak Carmela.

Ona zawsze przynosi mu same kłopoty.

Mówiąc o kłopotach, Leila nieśmiało zerka na Alfę, czując, jak żołądek jej się skręca: podczas rozmowy nosi w sobie jednego z nich.

Jeśli wcześniej nie była pewna, czy on będzie chciał mieć dziecko, to teraz jest pewna, że dziecko będzie dla niego tylko utrapieniem.

Nie miała czasu, żeby z nim o tym porozmawiać. Albo raczej, nie dała sobie czasu, żeby z nim porozmawiać, więc nie musi podejmować decyzji.

Teraz ma jedno.

Ona nie może zatrzymać dziecka. Nie może znowu rozdzielić jego i Carmeli.

Wszyscy mówią, że ukradła go Carmeli, ale tylko ona wie, że nigdy by tego nie zrobiła. Jego serce należy do Carmeli od zawsze. On jest po prostu zbyt dobry, dobrze się nią opiekuje w ich fałszywym małżeństwie, a ona zaczęła przekręcać jego dobroć w symbole miłości.

Oszukała samą siebie, myśląc, że może gdzieś w jego sercu jest małe miejsce dla niej, ale nadszedł czas, aby obudzić się ze snu, snu, który był zbyt piękny, aby mógł być prawdziwy.

Widząc bolesny obraz Alfy siedzącego przy łóżku Carmeli, rozmawiającego i śmiejącego się, Leila powstrzymuje łzy w oczach i pędzi do drzwi.

„Dokąd idziesz?” Alpha Tatum zauważa jej podstępne ruchy, zanim zdąży zrobić dwa kroki.

„Dom...” Leila potrafi wydusić z siebie tylko pojedyncze słowa, nie ujawniając przy tym płaczliwego tonu, który się za nimi kryje.

„Poczekaj na mnie, ja też idę do domu.” Alpha Tatum wydaje stanowczy rozkaz.

„Właściwie” – Leila przygryza wargi – „najpierw muszę zobaczyć Amandę”.

„Amanda?” Alfa marszczy brwi, zdenerwowana zmianą odpowiedzi. „Nie musisz już przechodzić rutynowych testów”.

Jasne. Leila wzdycha w myślach. Nie muszą już udawać, że starają się o dziedzica. On poślubia swoją prawdziwą Lunę.

„...” Leila mocno ściska swój palec, próbując ułożyć zdanie, „W takim razie powinnam jej dać znać”.

Alfa patrzy na nią zmrużonymi oczami. Czy zaczyna podejrzewać, że ona nalegała na rozmowę z nią?

"I-"

„Powiedziałaś, że mogę opuścić szpital!” Carmela kokieteryjnie potrząsa rękawem Alfy, „Czy sam nie odwieziesz mnie do domu?”

Z westchnieniem pobłażliwym Alpha Tatum pociera głowę Carmeli: „Oczywiście, że tak”.

„Będę w domu!” – Leila rzuca słowami, uciekając z pokoju, nie mogąc znieść ani sekundy dłużej,

Musi porozmawiać z Amandą, zanim ta wiadomość się rozejdzie, bo wkrótce nie będzie ona prawdą...

Ona potrzebuje aborcji.

تم النسخ بنجاح!