Rozdział 555
Willa lśniła ciepłym światłem przez zasłonę deszczu, a jednak Sophia szła sama w ciemności i wilgoci. Gdy jej pięty utknęły w kratce, zdjęła je i ruszyła boso przed siebie.
Długa droga nie miała końca, a deszcz nie dawał oznak ustępowania. W przenikliwym zimnie temperatura jej ciała spadła, a ona nagle straciła całą energię.
Nagle błysnęło jasne światło i spłynęło prosto na nią.